Galapagos - Wyspy Żółwie
Ameryka Śr. i Płd.
Wyspy Galapagos – jedno z najbardziej wyjątkowych miejsc na naszej Planecie. Nie ma chyba osoby, która nie marzyłaby o odwiedzeniu wysp, które zainspirowały Darwina do stworzenia teorii ewolucji. Każdy z nas widział jego nadzwyczajność w wielu programach przyrodniczych – oddalone od najbliższego lądu przeszło 1000 kilometrów, oferują spotkanie niezliczonych gatunków zwierząt występujących tylko tutaj a ochrona przyrody jest tak skuteczna, że nie boją się one człowieka i podpływają lub podchodzą bez wahania.
Ze względu na swoje położenie i specyfikę wyspową – Galapagos najlepiej doświadczać jest z pokładu statku. W zależności od preferencji mamy do dyspozycji mniejsze jednostki – typu jachty – oraz nieco większe statki. My spędzamy 5 dni na pokładzie statku Santa Cruz II – realizując rejs po zachodnich wyspach Galapagos. Z tych najbardziej luksusowych jednostek po wyspach pływają również La Pinta, Isabela II oraz Silversea. Na głównej wyspie Santa Cruz dostępne są także Hotele – w tym luksusowy, należący do zestawienia Unikalnych Lodgy National Geographic – Finch Bay Galapagos Hotel. Będąc tam zakwaterowanym – śpimy na lądzie, a w ciągu dnia eksplorujemy pobliskie atrakcje.
Wraz z właścicielką Deluxe Travel Club - Justyną zapraszamy Państwa w podróż po tym unikalnym miejscu, której doświadczyłyśmy osobiście. Magia Galapagos jest w zasięgu naszych rąk.
Pierwszego dnia rejsu po wylądowaniu na lokalnym lotnisku na wyspie Baltra oczekuje nas przedstawiciel statku, zapewniając transport do portu, gdzie wsiadamy na pokład statku. Aby plan rejsu oraz zasady bezpieczeństwa były dla wszystkich klarowne – przechodzimy szkolenie oraz podział na grupy (maksymalnie 11 osobowe) oraz poznajemy dedykowanych nam przewodników – specjalistów od Galapagos. Po przydzieleniu do grupy „delfinów” rozpoczynamy z zapartym tchem naszą pierwszą wycieczkę. W trakcie szkolenia statek podpłynął do Dragon Hill – gdzie czeka nas spacer po lesie Palo Santo w towarzystwie lądowych iguan. Po dotarciu do rajskiej plaży pontonami (statek nigdy nie cumuje przy plaży) rozpoczynamy spacer. Już po chwili słyszymy szelest w pobliskich zaroślach i wyłania się wspaniała, dorodna iguana lądowa. Nonszalancko przechadzając się pomiędzy nami, cierpliwie pozuje do wszystkich zdjęć, po czym znika. Po kolejnych 10 metrach spotykamy dwie kolejne i już wiemy, dlaczego na tak krótki odległościowo spacer zarezerwowane są aż 3 godziny. Pierwsze wrażenie jest piorunujące – zdajemy sobie sprawę, że wkroczyliśmy w królestwo iguan i nie sposób przejść obok tego obojętnie. Zachwycająca jest też różnorodność przyrody na tak minimalnej powierzchni – od rajskiej plaży, poprzez pobliskie mokradła, las aż po oazę kaktusów. Wszystko to sprawia, że żegnając wyspę Santa Cruz wraz z zachodem słońca każdy z nas czuje, że podróż ta będzie jedną z bardziej wyjątkowych w naszym życiu.
Po całonocnym rejsie kolejny dzień zastaje nas na wyspie Isabela – a dokładnie Punta Vicente Roca. Ten poranek spędzamy eksplorując pontonami fascynujące wybrzeże, które jest żywą lekcją geologii. Wysokie klify i porwane skały chłostane falami oceanu są idealnym miejscem dla ptaków i fok – które tutaj mają swoje kolonie. Obserwacje naziemną umilają nam żółwie wodne, które dosłownie otoczyły nasze pontony. Z informacji naszego przewodnika wynika, że 80% wszystkich gatunków, które obserwujemy na tych skałach jest endemicznych dla tej wyspy. Nie możemy ich zobaczyć nigdzie indziej na Świecie. Najsłynniejsze z nich to niebieskonogie głuptaki, fregaty oraz pelikany. Odpływając już w stronę statku nagle zauważamy grupę ptaków skumulowaną nad konkretnym punktem na otwartym oceanie, a to może oznaczać tylko jedno – żerujące drapieżniki! Nasz ponton przyspiesza i już po kilku minutach spotykamy orki. Pojawiły się w tych wodach poza sezonem zwabione kolonią fok. Przez następne kilkadziesiąt minut dane jest nam obserwować odwieczny taniec natury pomiędzy ofiarą a drapieżnikiem. Orki to jedne z najinteligentniejszych zabójców – polują w watahach używając przebiegłych technik dezorientacyjnych. Wielokrotnie przepływają dosłownie 2 metry od naszych pontonów, co wywołuje okrzyki zachwytu i niedowierzania. Po udanym polowaniu oddalają się, a my przepełnieni emocjami wracamy na statek na obiad oraz poobiedni relaks.
Wczesne popołudnie spędzamy opalając się, podczas gdy statek kieruje się w stronę naszej kolejnej atrakcji – Punta Espinoza na wyspie Fernandina. To miejsce uważane za jedno z najbardziej wyjątkowych na całych wyspach i najbardziej dziewiczych na całej kuli ziemskiej. To tutaj, na czarnych wulkanicznych skałach swoją kolonię mają legwany morskie. Już wcześniejsze spotkanie z iguanami lądowymi było dla nas dużym przeżyciem, ale Fernandina gwarantuje dużo więcej wrażeń. Dziesiątki tysięcy legwanów morskich leżących jeden na drugim i wygrzewających się w promieniach słońca, absolutnie nieprzejętych zbliżającymi się ludźmi – ten widok przerasta nasze oczekiwania. Trafiliśmy na czas odpoczynku, więc iguany śpią i trawią. Oprócz niesamowitych wrażeń widokowych, wyspa dostarcza również adekwatnych jakiejkolwiek kolonii zwierząt, wrażeń zapachowych... Iguany są dokładnie w kolorze czerni wulkanicznych skał, więc bardzo łatwo jest je „przegapić” – trzeba uważać aby ich nie nadepnąć, gdyż nie zamierzają one przed nami uciekać. To my weszliśmy na ich terytorium. Ogromne pazury, grzebień wypustek od głowy do ogona oraz charakterystyczne źrenice oczu – nie sposób nie skojarzyć ich ze smokami. Iguany te żywią się algami morskimi – i choć mało zgrabne na lądzie, pod powierzchnią wody nabierają powabu – czego dane nam będzie doświadczyć w następnych dniach. Fernandinę uwielbiają również foki i lwy morskie, które beztrosko bawią się na plaży ze swoimi młodymi. Są one bardzo ciekawskie i już z daleka interesują się naszą grupą, podchodząc bardzo blisko. Mijamy również kormorany nielotne – występujące tylko tutaj. Powoli spacerujemy w stronę pontonów, by wrócić na statek – nikt nie chce opuszczać tej wyspy, która wymyka się jakimkolwiek definicjom surowego piękna.
W nocy statek kieruje się ponownie ku głównej wyspie Santa Cruz, a następny dzień spędzimy w słynnym Centrum Badawczym Karola Darwina. To tutaj naukowcy niestrudzenie pracują nad tym, aby rozmnażać zagrożone gatunki i zbierać wiedzę na ich temat przez obserwację. Najsłynniejszą atrakcją tego centrum są oczywiście żółwie słoniowe – największe na Świecie. Ważące do 400kg, mierzące do 1,80m wielkości pancerza oraz żyjące do 300 lat - wydają się nie z tego świata. Niegdyś było ich 15 gatunków, pozostało 10, a tylko w ostatnim czasie wyginęły 2. Żółwie ekstremalnie ciężko się rozmnażają w niewoli i są gatunkami endemicznymi – stąd ogromny wysiłek Centrum aby podtrzymać ich istnienie. Na Galapagos zdarzają się też nadal odkrycia nowych, nieopisanych wcześniej gatunków – jak również odnalezienie przedstawicieli gatunków uznanych 100 lat temu za wymarłe! Taka sytuacja miała miejsce zaledwie rok temu. To najdobitniej pokazuje, że to miejsce, w 98% pod ochroną oraz na liście UNESCO – jest jednym z ostatnich, gdzie to człowiek jest gościem, a natura rządzi się swoimi prawami. Dzień ten spędzamy w towarzystwie żółwi, obserwujemy jak jedzą, odpoczywają, bawią się, jak również tropimy je na rozległym terenie Centrum po charakterystycznych śladach, które zostawiają chodząc.
Kolejny dzień na Galapagos spędzamy na wyspie Floreana. Poranna aktywność to kajakowa eksploracja wybrzeża bogatego w kaktusy, foki oraz delfiny. Następną atrakcją jest długo wyczekiwany snorkelling w dziewiczych wodach oblewających wyspę. Ponton podpływa kilkanaście metrów od skał, gdzie zauważamy foki oraz morskie iguany. Woda ma ciemnoniebieski kolor wskazujący na dużą głębokość, ale jest przyjemnie ciepła. Snorkujemy bez pianek – w samych kostiumach. Już pierwsze zanurzenie sprawia, że zapiera mi dech w piersiach – ogromne ławice ryb otaczają nas z każdej strony. Pod wodą znajduje się świat, który znam tylko z programów przyrodniczych. Przez następne 2 godziny jest nam dane nurkować w otoczeniu nie tylko milionów ryb, ale też żółwi morskich, fok, morskich iguan oraz równikowych pingwinów! Każde z tych spotkań jest wyjątkowe. Przed snorkellingiem zostaliśmy pouczeni, aby zachowywać dystans wobec zwierząt, jest to jednak ciężkie, gdyż nie obawiając się człowieka podpływają one bardzo blisko. Żółwie wręcz ocierają się o ludzi, foki – najbardziej ciekawskie beztrosko bawią się pomiędzy nami, pingwiny nurkują z impetem i prędkością torpedy polując, by wykarmić młode czekające na skałach. Tylko morskie iguany trzymają dystans spokojnie żerując na skałach w poszukiwaniu alg. Nigdy nawet nie marzyłam o takim snorkellingu – i ciężko jest mi opuszczać to miejsce. Przenosimy się do Post Office Bay - na rajską plażę, gdzie można nieco odsapnąć po porannych atrakcjach. Jest to też miejsce, gdzie zlokalizowana jest najbardziej niezwykła skrzynka pocztowa, jaką widziałam – działająca bez znaczków! Nasi przewodnicy otwierają ją – czytając po kolei adresy ze znajdujących się w niej kartek, a Ci, którzy mieszkają niedaleko odbierają je jednocześnie zobowiązując się do jej dostarczenia. Ku naszemu zaskoczeniu takich ochotników jest bardzo wielu – niestety nie ma tam żadnej kartki z Polski. „Wysyłamy” naszą, nie mając zbyt wielkich nadziei. (Niebywałe jest nasze zdziwienie 2 miesiące później, gdy dociera ona do naszego biura w Warszawie!) Dla żądnych kolejnych wrażeń – Post Office Bay jest to też zatoka w której gromadzą się żółwie morskie. Tak więc po szybkim odpoczynku, wchodzę do wody, która kołysze mnie spokojnie ponad kilkoma żółwiami szukającymi posiłku. Tracę poczucie czasu – gdy wychodzę na plażę, już pora wracać na statek. Na schodkach prowadzących na pokład czeka na nas kolejna niespodzianka – młoda foka wybrała sobie to miejsce na chwilowy odpoczynek. Niezbyt przejęta obecnością ludzi, pozwala nam przejść obok.
Nasze ostatnie popołudnie na Galapagos spędzamy na Punta Cormorant, również na wyspie Floreana. Ten dzień naznaczony jest pięknymi plażami – przybijamy do jednej z nich i udajemy się na spacer przez ten przepiękny przylądek. Znajduje się na nim jezioro, będące ostoją flamingów – nie mamy jednak szczęścia – tego dnia ustawiły się po przeciwległej stronie jeziora, więc widzimy tylko jasnoróżową wstęgę. Zachód słońca spędzamy na kolejnej dzikiej plaży, słuchając i obserwując endemiczne ptaki.
Ten wieczór, po kolacji, przygotował dla nas jeszcze jedną atrakcję – nasz statek otoczyły setki niegroźnych rekinów i zwabione światłem, płyną razem z nami do późnych godzin nocnych. Ten niesamowity spektakl niejako pieczętuje nasze pożegnanie z tym unikalnym miejscem. Nadal podekscytowane przeżyciami z poprzednich dni, kolejnego opuszczamy statek na wyspie Baltra, rozpoczynając podróż powrotną do Polski.