Nasze podróże

Indie - kraj kolorów i kontrastów

Azja

Indie... o tym niezwykłym kraju nie da się napisać krótko. Bogactwo religii, historii i kultur nieskończenie przeplatających się w nierozerwalny sposób, świat kolorów, kontrastów, kraj wobec którego nie da się przejść obojętnie. Wraz z moją koleżanką z biura, Magdą, mieliśmy niewątpliwą przyjemność zwiedzać ten niewiarygodny kraj.

DELHI

Historia naszego wyjazdu rozpoczyna się wraz z przylotem do Delhi, gdzie przywitano nas pachnącymi girlandami z kwiatów oraz zwyczajowym namalowaniem tilaki na czole (słynnej, hinduskiej kropki), mającym zapewnić nam zdrowie i szczęście. Tak, Indie to bardzo gościnny kraj.

Przejazd przez Delhi jest fascynujący, chociaż prawdziwą twarz tego miasta mamy poznać dopiero następnego dnia. W dniu dzisiejszym zasłużony odpoczynek po długiej podróży samolotem z Europy.

Delhi, chociaż obecnie nazywa się New Delhi, to wielkie miasto (ponad 16 mln mieszkańców) nad rzeką Jamuną, jednym z głównych dopływów Gangesu. O Delhi mówi się, że jest miejscem, w którym przez tysiąclecia nabudowano na sobie i obok siebie siedem miast Delhi. Patrząc na szaloną architekturę, splątane przewody, wijące się uliczki, jestem gotów w to uwierzyć.

Nasza wycieczka zaczyna się zwiedzaniem Dżama Masdżid, Wielkiego Meczetu w Delhi. Jest to największa muzułmańska budowla sakralna w Indiach, architektura jest typowo arabska z kopułami, minaretami i muezinami nawołującymi z nich do porannej modlitwy. To jeden z przykładów przenikania się kultur. W miejscu, które w pierwszej kolejności kojarzy się ze słoniami, czasem romantycznego kolonializmu, hinduizmem, ostatnią rzeczą, której się spodziewamy, to gigantyczny meczet na 25 000 wiernych. Takich rzeczy jest w Indiach o wiele, wiele więcej. Sama budowla jest piękna, znajduje się na wzgórzu, skąd rozciąga się widok na miasto, a nad głowami krążą jastrzębie, czekające, aby złapać jakiś skrawek jedzenia od przebywających poniżej ludzi.

Następnym etapem jest rynek Khari Baoli, największy w Indiach rynek przypraw, skąd są eksportowane na cały świat. Nie sposób opisać tego miejsca słowami, jest ciasne, tłoczne, to plątanina uliczek, sklepików, świątyń, przewodów i tysięcy rzemieślników. Widać jak worki przypraw wędrują na wszelkich możliwych środkach transportu - w samochodach, o ile jest miejsce dla nich, w zmotoryzowanych rikszach (tuk-tukach), na skuterach, na osłach i na ramionach. Oczywiście możemy spróbować własnych sił w zakupach w jednym z tysięcy sklepików, które się tutaj czają. Jest to naprawdę szalone miejsce, to są prawdziwe, współczesne Indie. Brudne, ludne, nieuporządkowane, ale w tym szaleństwie jest coś, co jest naprawdę fascynujące, takich miejsc nie ma nigdzie indziej. Żadne słowa nie są w stanie opisać tego doświadczenia, taką przygodę trzeba po prostu przeżyć.

Aby nieco odpocząć, wsiadamy na rikszę, które są napędzane siłą ludzkich mięśni. Przed nami zwiedzanie miasta z tej perspektywy. Przejazd obejmuje trasę przez bazar Kinari, słynący ze sprzedaży wszystkiego co jest związane z ceremoniami ślubnymi - szat, szalów i świecidełek. Przejeżdżamy także przez bazar Johari, na którym znajdziemy wszystko co błyszczy; wszelkie bogactwa biżuterii są właśnie tutaj. Jeśli mamy czas i energię, warto po takiej przejażdżce odwiedzić np. słynny Czerwony Fort, kompleks budowli fortecznych, który w 2007r. został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Jest to jedna ze słynnych, wielkich budowli postawionych przez Szacha Dżahana, najsłynniejszego władcy muzułmańskiego imperium Indii.

W Delhi koniecznie trzeba wybrać się do szkoły tańca Bollywood. Takie miejsce, jak wszystko w Indiach, zaskakuje, ale na pewno będzie mnóstwo świetnej zabawy. Po pierwszych chwilach niepewności, rzucamy się w szalony rytm hinduskiej muzyki tańcząc w tradycyjnych strojach.

Nasza wizyta w Delhi była krótka, lecz niezwykle intensywna. To co opisano powyżej można rozplanować na dwa dni i dalej mieć intensywny pobyt. Przed nami jednakże jeszcze tysiące kilometrów podróży, więc opuszczamy Delhi.

Fot. Czerwony Fort w Delhi

Fot. Na ulicach Delhi znajduje się dosłownie wszystko, a ruch uliczny rozumieją tylko lokalni.

Fot. Kolorowe stroje kobiet

Fot. Dżama Masdżid - Wielki Meczet w Delhi

Fot. Zaraz ruszamy w podróż rikszą :)

Fot. Uczymy się bollywoodzkiego tańca! Miejsce wygląda skromnie, ale to jedna z najlepszych szkół w mieście

AGRA
Agra to słynne miasto, tworzące wraz z Delhi i Dżajpurem słynny Złoty Trójkąt Indii. Agra oddalona jest o 200km od Delhi, ok. 4h jazdy samochodem. Niecierpliwie wypatrujemy z okien auta najbardziej rozpoznawalnego zabytku w Indiach - Taj Mahal. Jednakże w dniu dzisiejszym nie pojedziemy zobaczyć go z bliska, gdyż Taj Mahal najlepiej prezentuje się o świcie w pierwszych promieniach słońca. Zatem po przyjechaniu do Agry, warto najpierw zobaczyć Czerwony Fort. Jest to kolejny zespół budynków obronnych wraz z ogrodami i dziedzińcami. Z okien fortu można także napawać się widokiem na Taj Mahal, więc nasze podniecenie zostaje dodatkowo podsycone. Czerwony Fort, zwany takze Agra Fort, z wyglądu nieco przypomina fort z Delhi, ale uznaje się, iż ten jest lepiej zachowany. Kompleks jest niewiarygodny, rozmach takich budowli jest nie do pomyślenia w Europie, gdzie nie widuje się budynków w takiej skali, co robi tym większe wrażenie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Fort został zbudowany ponad 400 lat temu!

Warto także tutaj wspomnieć o hotelach, które potrafią rozpieszczać. Te najlepsze, a w takim mamy szczęście spędzać czas, powodują, że rozpływamy się z poczucia luksusu. The Oberoi Amarvilas to przepiękny hotel, jest atrakcją samą w sobie, jednakże przeznaczony tylko dla wybrańców. Naprawdę warto zainwestować nieco więcej w wyjazd i poznać Indie także od strony niewiarygodnej gościnności.

Fot. Fort Amber

Wczesnym porankiem następnego dnia wybieramy się do klejnotu koronnego wśród zabytków Indii - do Taj Mahal. Stojąc w krótkiej kolejce (omijamy główną) nasze podniecenie sięga zenitu. To uczucie, gdy spełniamy marzenie z dzieciństwa stojąc tak blisko słynnej budowli jest nie do opisania.

Warto również poznać historię Taj Mahal, gdyż jest niezwykle ciekawa. Kompleks powstał z miłości Szahdżahana do przedwcześnie zmarłej, ukochanej żony Mumtaz Mahal, która zmarła rodząc mu czternaste dziecko, córkę. Mauzoleum budowało ponad dwadzieśca tysięcy osób przez ponad dwie dekady, transportując biały marmur z kamieniołomu odległego o prawie 350km. Obiekt bywa nazywany świątynią miłości. Pierwsze wrażenie - niespodzianka, główny budynek Taj Mahal jest oddalony blisko o kilometr od wejścia. Otaczające ogrody, podobnie jak inne przykłady architektury dynastii Wielkich Mogołów, są olbrzymie, przepięknie zaprojektowane, a centralnie umieszczone mauzoleum robi niewiarygodne wrażenie, gdy jest oświetlane pierwszymi promieniami słońca. To są Indie, jakie znamy z filmów, z książek przygodowych, to romantyczne wyobrażenie czasów minionych. Spektakularne i jedyne w swoim rodzaju miejsce. Obecnie spoczywa tutaj także sam Szachdżachan.

Tego samego dnia ruszymy do Jaipuru (Dżajpuru), ale na trasie odwiedzimy jeszcze Fatehpur Sikri. Jest to zespół architektoniczny dawnej stolicy Wielkich Mogołów i pomimo, że zaledwie kilkadziesiąt lat po założeniu tego miasta zostało opuszczone, zachowało się do dzisiaj w rewelacyjnym stanie. Wieczorem planowaliśmy zakupy na lokalnym bazarze, jednakże przygniatający do ziemi, monsunowy deszcz pokrzyżował te plany.

Fot. Taj Mahal
Fot. Sanktuarium dla słoni Dera Amer

JAIPUR

Jaipur jest popularnym kierunkiem turystycznym, zwany także różowym miastem ze względu na kolor budynków, które wyłożone są różowym piaskowcem. Jest to też stolica pustynnego stanu Radźasthan w północno-zachodnich Indiach. Dźajpur został zbudowany w pierwszej połowie XVIII w. z rozkazu maharadży Dźaja Singha, który przeniósł tu stolicę radźpuckiego księstwa Dhundhar z pobliskiego fortu Amber. Przenoszenie lub zakładanie nowych stolic było popularną praktyką wśród ówczesnych władców.

Zanim jednak zaczniemy zwiedzać miasto, wybraliśmy się do Fortu Amber. Skala i rozmach tego miejsca jest niesamowita, po horyzont ciągną się mury obronne, przypominając nieco Wielki Mur Chiński. Zresztą skojarzenie nie jest tak odległe od prawdy, gdyż mury otaczające fort i miasto są trzecimi najdłuższymi murami obronnymi świata, po Kumbhalgarh oraz Wielkim Murze Chińskim. Główny "trzon" twierdzy jest równie imponujący, to masywny kompleks palaców, z którego rozpościera się przepiękna panorama. Istnieje możliwość wjazdu do fortu na słoniu. Jest to budząca pewne kontrowersje rozrywka, lokalni twierdzą, że słonie są dobrze traktowane, z innej strony słyszy się sygnały o wykorzystywaniu zwierząt.

Naszym następnym punktem wycieczki jest sanktuarium dla słoni. Jest to miejsce, którego właściciele wykupują lub uwalniają słonie z niewoli, z cyrków czy innych miejsc, gdzie korzysta się z siły tych majestatycznych zwierząt i gdzie będą mogłby dożyć spokojnej starości. Jest to olbrzymi teren przypominający kolonialną plantację, gdzie jest możliwość wyszorowania słoni (bardzo to lubią!), nakarmienia ich z ręki i ozdobienia trąb organicznymi barwnikami. Jest to miejsce tak inne od reszty Indii, że trzeba tutaj przybyć i je zobaczyć.

Następnego dnia mamy okazję zwiedzać samo miasto. Zaczynamy od znajomego widoku - zatłoczone ulice, chaos na ulicy, tumany kurzu i wszędobylska bieda, której nie da się nie zauważyć. Jednakże w samym centrum znajduje się Pałac Księżycowy oraz osobliwe obserwatorium astronomiczne. Budowa obserwatorium była ściśle związana z założeniem nowej stolicy państwa przez maharadżę Sawai Jai Singha II. Najbardziej widocznym instrumentem jest Samrat Jantra – największy zegar słoneczny na świecie, z gnomonem o wysokości 22,6m i dwoma kwadrantami ze skalą czasu o promieniu 15,15m, mierzący czas lokalny z dokładnością do 2 sekund. Instrument ten pozwalał określić lokalizację na globie z dokładnością do 15 metrów! Dla miłośników ciekawostek naukowych, jest to obowiązkowe miejsce do zwiedzania.

Wizytówką Jaipuru jest także Pałac Wiatrów - to wielka fasada tuż nad ruchliwą ulicą spełniająca osobliwą funkcję. Pozwalało mieszkającym w Pałacu księżniczkom bez wychodzenia do miasta obserwować z bliska jego życie, a jednocześnie pozostawać niezauważonym.

Wyjeżdżając z Jaipuru, zahaczymy o Jal Mahal, słynny Pałac na Wodzie. Całkiem niedawno była to ruina, lecz władze zdecydowały się odnowić ten obiekt, dzięki czemu można cieszyć się jego zwiedzaniem.

Fot. Fasada Pałacu Wiatrów
Fot. Lokalna ludność jest bardzo przyjaźnie nastawiona i jest równie zainteresowana egzotyczną dla nich urodą Europejczyków.
Fot. Pałac na Wodzie

KOCZIN

Do Koczinu polecieliśmy samolotem. Jest to jeden z najważniejszych portów morskich Indii, miasto z bardzo bogatą historią. W 1503r. Koczin znalazł się pod okupacją portugalską, stając się pierwszą europejską kolonią w Indiach i do 1530r. pozostał stolicą portugalskich posiadłości w Indiach, a do 1663r. strategicznym ośrodkiem portugalskiego imperium kolonialnego. Następnie miasto przechodziło w ręce Holandii, Mysore i Imperium Brytyjskiego. W 1947r. przyłączyło się do Indii.

Od razu rzuca się w oczy odmienność tego miejsca. Widzimy liczne symbole przelicznych, występujących tutaj religii, mijamy chrześcijańskie kościoły, hinduistyczne świątynie i islamskie meczety. Jest to stan w którym pokojowo współistnieją te religie.

Fot. Słynne chińskie sieci rybackie, wizytówka Kochinu
Fot. Kolorowe łodzie rybackie
Fot. Zaskakujące miejsca gdzieś w głębi Kerali

KERALA BACKWATERS

To system słonych i słodkowodnych lagun i jezior równoległych do Oceanu, a także bliksko czterdziestu rzek, niezliczonych kanałów i innych sztucznych i naturalnych połączeń wodnych tworzących ponad 900km system komunikacyjny, któy jest kluczowy i bardzo charakterystyczny dla tego regionu. Dzień dzisiejszy spędzimy eksplorując to niezwykłe miejsce z pokładu "houseboat", pływającego domu. Jest to luksusowa łódź, na której pokładzie znajduje się kuchnia, 3 pokoje i obsługa oraz jasna strefa dzienna. To powolny relaks, podziwianie natury, domów postawionych na wąziutkich skrawkach lądu, pól ryżowych. Idealna odskocznia od szaleństwa i ruchliwości indyjskich miast.

Po całodniowym rejsie przybywamy do Kumarakom, skąd jedziemy do hotelu Niraamaya Kumarakom, który swoim ułożeniem oddaje klimat regionu. Skryty wśród bujnej roślinności, teren przecięty licznymi kanałami, a sam hotel jest piękny, w lokalnym stylu z wieloma tradycyjnymi dekoracjami i urokliwie ułożony nad brzegiem olbrzymiego jeziora Vembanad.

Fot. Nasz rejs bo spokojnych wodach jezior i lagun odbywał się taką łodzią
Fot. Kerala Backwaters

Rankiem następnego dnia jedziemy zobaczyć jak wygląda nadmorski resort Carnoustie. Jest to piękne miejsce, tuż nad oceanem, z piaszczystą plażą i zadbanymi, tropikalnymi ogrodami. To typowe miejsce, aby wypocząć po wielu dniach zwiedzania i atrakcji, żeby nieco zwolnić obroty i skosztować z dobrodziejstw ajurwedy.

Ajurweda to pochodzący właśnie z regionu Kerali system medycyny indyjskiej rozwinięty w starożytności. Ajurweda zajmuje się zdrowiem fizycznym, psychicznym i duchowym. Jako koncepcja zdrowia i terapii jest uznawana od 1979 przez Światową Organizację Zdrowia. Jedziemy na sesje ajurwedy do uznawanego za najlepszy w regionie ośrodka Somatheeram, gdzie oddajemy się w kojące ręce masażystów. Bo tak spędzonym dniu chce się żyć. Optymalnie byłoby spędzić tutaj nawet tydzień, aby móc uczestniczyć w różnych sesjach odprężających ciało i oczyszczających umysł. I nawet jeśli jesteśmy sceptyczni wobec takich alternatywnych metod, jest to po prostu bardzo przyjemna seria doznań.

Fot. plaże przy hotelu Carnoustie

Fot. Niraamaya Kumarakom


KOVALAM

Kovalam to plażowy region Kerali, gdzie jedziemy wypocząć po intensywnych wojażach po Indiach. Zatrzymujemy się w położonym na klifie hotelu, z którego rozciąga się piękna panorama. Z samego rana sesja jogi, wracając widzimy nurkujących poławiaczy krabów, którzy wyskakują ze swoich łódeczek podskakujących na masywnych falach. W południe wypoczywamy nad basenem, podziwiając bezkres oceanu i szybujące na stałym wietrze jastrzębie, a wieczorem podziwiamy piękne zachody słońca delektując się drinkiem. To już końcówka pobytu, obroty są spowolnione i ten luz jest bardzo wskazany, gdyż Indie są niezwykle ciekawym, ale też bardzo wymagającym krajem :)

Fot. Ganeśćaturthi - obchody święta hinduistycznego boga o imieniu Ganesz
Fot. Poławiacze krabów
Fot. Jedna z wielu plaż stanu Kerala

Hotele, w których mieliśmy przyjemność spędzać czas:

OBEROI AMARVILAS - Agra. Przepiękny hotel w typowo hinduskim stylu, położony w spacerowej odległości od Taj Mahal, stanowi niewiarygodną oazę zieleni, ciszy i spokoju w sercu ruchliwego miasta. Ze wszystkich pokoi w hotelu jest widok na Taj Mahal.

OBEROI RAJVILAS - Jaipur. Hotel jest położony wśród przepięknych ogrodów, w których przechadzają się pawie, mógłby służyć za letni pałac maharadżdżów. Niewiarygodnie piękny obiekt, który mógłby być atrakcją turystyczną samą w sobie.

Wybierz kierunek podróży
Zapisz się do newslettera
Dziękujemy za zapisanie się.
Do zobaczenia w podróży. :-)
Wystąpił nieznany błąd. Prosimy o zapisanie się poprzez wysłanie e-maila na dtc@deluxetravelclub.pl.