Perły Morza Egejskiego
Europa
Niezmiennie od lat, Grecja jest najchętniej wybieranym kierunkiem letnich wakacji. Trudno się dziwić – zapierające dech w piersiach widoki, błękitne morze, słońce oraz pyszne jedzenie, a do tego wiele bezpośrednich połączeń lotniczych z różnych lotnisk w Polsce - zdecydowanie czynią Grecję wyjątkową.
Podczas tej podróży miałyśmy przyjemność sprawdzić dla Państwa kilka z najlepszych hoteli na Krecie i Santorini. Te dwie wyspy bardzo łatwo jest ze sobą połączyć podczas jednego pobytu, dzieli je zaledwie niespełna 2-godzinny rejs promem.
Naszą podróż zaczęłyśmy od Krety - zwanej „królową greckich wysp”. Pełna kontrastów i niezwykle urokliwa, największa grecka i piąta co do wielkości wyspa śródziemnomorska.
Lot z Polski do Heraklionu trwał niecałe 3 godziny. Nasz pierwszy przystanek to hotel Domes of Elounda, który znajduje się w spokojnym i przepięknym miejscu, nieopodal miasteczka Elounda.
Domes of Elounda to elegancki, nowoczesny i pięknie położony hotel, z którego rozpościerają się panoramiczne widoki na Morze Śródziemne, w tym na objętą ochroną UNESCO wyspę Spinalonga oraz tamtejszą wenecką fortecę.
Pierwsze co rzuca się w oczy po przestąpieniu progu tego hotelu to niezwykła życzliwość obsługi i serwis VIP na najwyższym poziomie. Absolutnie każdy może się tam poczuć wyjątkowo. Po welcome drinku zostałyśmy zawiezione prywatnym Melexem do naszej willi, położonej praktycznie na samym wzgórzu. Po przekroczeniu progu naszej rezydencji powitała nas butelka Prosecco, świeże owoce oraz tradycyjne greckie słodkości. Niesamowite widoki, prywatny basen i atmosfera prywatności uczyniły pobyt w hotelu Domes of Elounda absolutnie wyjątkowym.
Hotel posiada 4 restauracje, które zapraszają na dania kuchni greckiej, potrawy z owoców morza, kuchnię włoską i kreteńskie specjały. Dostępna jest też restauracja, która specjalizuje się w kuchni azjatyckiej. Miałyśmy okazję spróbować street food’u czyli lokalnych specjałów w nowoczesnej odsłonie w restauracji Core. Po naszej greckiej uczcie udałyśmy się na „BeachParty” na plaży, gdzie popijając szampana miałyśmy przyjemność podziwiać niesamowitą pełnię księżyca.
Kolejny dzień zaczęłyśmy pysznym i niespiesznym śniadaniem, po którym miałyśmy okazję zwiedzić całą infrastrukturę hotelu Domes of Elounda – pozostałe restauracje, baseny, lobby, plażę oraz SPA. Hotel tak bardzo nas urzekł, że żal było wyjeżdżać - jedynym motywatorem do wyjazdu z Domes of Elounda było to, że dalej czekały na nas kolejne piękne miejsca i luksusowe hotele do odkrycia.
Naszym drugim przystankiem na Krecie był niezwykły Daios Cove. Pierwsze nasze wrażenie było takie, że to hotel wielkości mikromiasteczka - dosłownie! Infrastruktura tego hotelu jest niesamowita - począwszy od kaskadowego położenia skończywszy na imponującej architekturze, która idealnie wkomponowuje się w otoczenie.
Nasz pobyt zaczęłyśmy od lunchu w urokliwej tawernie, gdzie miałyśmy okazję skosztować lokalnych specjałów oraz świeżych owoców morza. Co tu dużo mówić – greckie jedzenie jest obłędne i jedyne w swoim rodzaju! Po lunchu udałyśmy się do naszego pokoju, z którego mogłyśmy podziwiać niesamowite widoki na zatokę i Morze Śródziemne połyskujące na horyzoncie.
Resztę dnia spędziłyśmy na prywatnej, piaszczystej plaży wypoczywając, łapiąc promienie słońca i zażywając kąpieli wodnych oraz spacerując po urokliwych alejkach hotelu - niezwykle zadbana i różnorodna roślinność to niewątpliwie ogromny atut tego miejsca.
Kolację miałyśmy zarezerwowaną w „Oceans Restaurant” – restauracji położonej na plaży, z wystrojem mocno przypominającym klimat Tulum. Nic dziwnego, że restauracja była wielokrotnie nagradzana - było to niesamowite przeżycie kulinarne i obsługa na najwyższym poziomie.
Na zakończenie wieczoru udałyśmy się do strefy „imprezowej”, która przywodziła na myśl życie nocne na Ibizie – muzyka na żywo, tańce i wyborne drinki były znakomitym zakończeniem tego wieczoru.
Kolejny dzień spędziłyśmy relaksując się przy basenie bez krawędzi, tzw. infinity, ze spektakularnym widokiem na zatokę. Kompleks basenowy składa się z dwóch basenów odkrytych - jeden z nich przeznaczony jest tylko dla dorosłych, a drugi (wraz z przylegającym do niego brodzikiem dla najmłodszych) dla wszystkich Gości.
Hotel jest też prawdziwym rajem dla amatorów sportu – siłownia, strefa outdoor, crossfit oraz centrum jogi i pilatesu z widokiem na zatokę czynią to miejsce wyjątkowym. Dodatkowo na miejscu znajduje się wielki kompleks SPA z bogatym wachlarzem zabiegów, korty tenisowe i prywatne lądowisko dla helikopterów!
Hotel Daios Cove oferuje pokoje, apartamenty oraz wille - jest miejscem idealnym zarówno dla par, jak i dla rodzin z dziećmi, a jego infrastruktura sprawia, że każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Naszym trzecim i już ostatnim przystankiem na Krecie był hotel St. Nicolas Bay Resort Hotel & Villas.
To hotel, który oferuje autentyczną greckość, w pięknym otoczeniu zielonych ogrodów. Resort jest idealnym połączeniem tradycyjnej i nowoczesnej architektury oraz cudownego położenia na prywatnym nabrzeżu. Widoki z całego hotelu są zachwycające, a grecka gościnność jest odczuwalna na każdym kroku. Recepcja przypomina tradycyjny, grecki dom z białymi otynkowanymi ścianami i antycznymi meblami, dodatkowo na terenie hotelu znajduje się biała kapliczka i grecka tawerna. Wszystko to sprawiało, że spacer po terenie hotelu dawał wrażenie, że spaceruje się po małej greckiej wiosce - niskie, kamienne ściany i murki porośnięte kwiatami prowadzące do labiryntu małych alejek biegnących do głównego basenu i małej piaszczystej plaży.
Po spacerze zostałyśmy zaprowadzone do naszego pokoju z prywatnym basenem i widokiem na błękit morza, gdzie czekała na nas butelka Prosecco i przekąski, które umiliły nam resztę dnia.
Następnego dnia po śniadaniu udałyśmy się na zabiegi SPA, które są oferowane w hotelu. Po wnikliwym wywiadzie i określeniu potrzeb naszej skóry – zostały dobrane nam zabiegi. Zdecydowałyśmy się na zabieg rewitalizujący z efektem glow – poza widocznym efektem w postaci promiennej cery, były to również wspaniałe doznania sensoryczne.
Korzystając z bliskości miasteczka Ajos Nikolaos, postanowiłyśmy się tam wybrać. Ku naszemu zdziwieniu miasteczko tętniło życiem, tawerny, lokalne sklepiki i kawiarnie tworzą niesamowity klimat tego miejsca.
Na wieczorną kolację miałyśmy rezerwację w hotelowej restauracji Minotaur – gdzie przy akompaniamencie pianina mogłyśmy spróbować kuchni śródziemnomorskiej – homar był zdecydowanie najlepszym jakiego jadłam! Uczta była wyśmienita, jednak musiałyśmy wcześnie położyć się spać, gdyż kolejnego dnia z samego rana płynęłyśmy na Santorini!
Od dawna było na naszym „ bucket list” i niesamowicie cieszyłyśmy się na ten przyjazd. Naszą przygodę na Santorini zaczęłyśmy od malowniczego miasteczka Oia, które wyróżnia się architekturą charakterystyczną dla Cyklad: niebieskie kopuły kościołów (jest ich tutaj ponad 70!), małe domy pokryte białą farbą i wąskie uliczki. Oia to miejsce, które kojarzy chyba każdy (większość wspaniałych zdjęć z reklam i folderów wakacji w Grecji pochodzi właśnie stamtąd). Architektura to jednak nie wszystko - zachody słońca są tu po prostu niesamowite!
Miałyśmy ogromną przyjemność zatrzymać się w hotelu Andronis Boutique, z którego widok zapierał dech w piersiach. A sam pokój zaskakiwał architektonicznie - wysokie sufity, łazienka w kolorystyce czerni, zrobiona z kamienia i stylizowana na kształt jaskini. Z małego salonu schody prowadzące do oddzielnej sypialni, a do tego taras z prywatnym jacuzzi z którego można podziwiać niezwykłą panoramę Morza Egejskiego i charakterystyczną dla Oia zabudowę.
Na kolację udałyśmy się do drugiego hotelu z sieci Andronis – Andronis Arcadia, skąd miałyśmy okazję podziwiać najpiękniejszy zachód słońca jaki kiedykolwiek widziałyśmy – tego nie da się opisać, to trzeba zobaczyć!
Początek dnia zaczęłyśmy pysznym śniadaniem - było to niesamowite przeżycie, ponieważ z rana na Santorini jest gęsta mgła, więc miałyśmy wrażenie, jakbyśmy siedziały w chmurach. Następnie udałyśmy się na zwiedzanie Oia – magiczne uliczki, biało-niebieskie budynki, wąskie schodki, mnóstwo butików – zdecydowanie miasteczko tętni życiem. Po zrobieniu niezliczonej ilości zdjęć w tej wyjątkowej scenerii i kupieniu kilku suvenirów udałyśmy się do naszej ostatniej już lokalizacji - hotelu Carpe Diem.
Nasz ostatni przystanek to hotel Carpe Diem położony w malowniczej wiosce Pyrgos.
Hotel zlokalizowany jest na wzgórzu dzięki czemu z całego hotelu można podziwiać wspaniałą panoramę Santorini w tym stolicę - miasteczko Fira. Nasze pierwsze wrażenie było takie, że w hotelu nie ma nikogo - żadnych gości, tylko recepcjonista i kelnerka. Hotel posiada jedynie 10 apartamentów i jest przeznaczony wyłącznie dla dorosłych, dzięki czemu jest idealnym miejscem dla osób ceniących sobie ciszę, spokój i prywatność.
Nasz apartament posiadał duży prywatny taras i prywatny basen, a sam styl apartamentu, jak i całego hotelu jest minimalistyczny z naturalnymi elementami – kolory ziemi, białe ściany, kamień. Z prywatnego basenu rozpościera się przepiękny panoramiczny widok na okolicę.
Na wieczór miałyśmy zaplanowaną kolację w hotelowej restauracji Exaltis, z której oglądałyśmy wspaniały zachód słońca. Sama restauracja wielokrotnie nagradzana za kuchnię na światowym poziomie zaserwowała nam 3 daniowe menu: gaspacho truskawkowe, ośmiornicę i mini ptysie z 24 karatowym złotem.
Doznania kulinarne były nie do opisania – zdecydowanie zadowolą nawet najbardziej wybredne podniebienia. Nasz ostatni wieczór spędziłyśmy podziwiając przepięknie podświetloną wyspę i lądujące nieopodal samoloty (lotnisko oddalone jest zaledwie 5km od hotelu).
Wylot z Santorini do Polski miałyśmy w godzinach wieczornych, więc po południu postanowiłyśmy wybrać się na spacer do Pyrgos, która jest najwyżej położoną wioską na Santorini, a dodatkowo jest bardzo malownicza i ma mnóstwo zachwycających zakątków, kawiarenek i niewielkich butikowych hoteli.
Ale niestety wszystko co dobre szybko się kończy, więc pożegnania nadszedł czas… Pozostał niedosyt, ale z pewnością tu jeszcze wrócimy.
To był niezwykle magiczny wyjazd pełen wspaniałych doznań i pięknych widoków.
Niełatwo wybrać faworyta wśród tych hoteli – każdy z nich jest inny, a jednocześnie każdy wyjątkowy.